Dlaczego nie przepadam za produktami Apple?

Pytanie zawarte w temacie wraca do mnie z różnych stron nieustannie, postanowiłem więc napisać kilka słów odpowiedzi.

Na wstępie zaznaczę, że nie jestem hejterem Apple. MacBooków, iPhonów itp. używa wielu moich znajomych i to jest ich wybór. Każdy ma swoje zasady i swoje powody, jednym podoba się wygląd/ergonomia tych sprzętów (a o gustach się nie dyskutuje, więc ten wątek pominę), innym (zwłaszcza grafikom) trudno jest znaleźć równie funkcjonalną alternatywę. A migracja z Apple na produkty Microsoftu to w zasadzie wpadka z deszczu pod rynnę, albo raczej pod stado wściekłych rynien.

Moje powody są następujące:

Produkcja urządzeń Apple jest nieetyczna

Jak w przypadku smutnej większości firm rola Apple ogranicza się do sygnowania swoim logo sprzętu, który został wyprodukowany w Chinach. Jednym z głównych producentów Apple był Foxconn. Samobójstwa w fabrykach, gdzie produkowane są iPhony nie są czymś niezwykłym. W ciągu 2 lat udokumentowanych zostało 18 samobójstw, to byli młodzi ludzie w wieku od 17 do 24 lat. Problem stał się na tyle poważny, że pracownicy muszą podpisywać oświadczenie, że... nie popełnią samobójstwa. Swoją drogą ciekawe, jakie wyciągane są konsekwencje, gdy ktoś nie dotrzyma obietnicy.

Więcej na ten temat można poczytać np. w raporcie SACOM (2010). Dwa lata później sytuacja się nie zmieniła. Obecnie (2015), wbrew sloganom, które wygłasza Apple - “We care deeply about every worker in Apple's global supply chain” nadal niezbyt. Po nagonce medialnej Apple zmienił dostawcę na Pegatron, który teoretycznie oferuje pracownikom nieco lepsze warunki, jednak w rzeczywistości, są one jeszcze gorsze niż w Foxconn (sic!). Jak pisze Reuters, u innych dostawców Apple sytuacja często jest jeszcze gorsza (przykładowo nadgodziny sięgają liczby 180 miesięcznie). Po ujawnieniu skandalu dział marketingu Apple widać bardzo się postarał, bo złożył mnóstwo obietnic, których niestety jednak nie dotrzymał. Ich weryfikacją zajął się China Labor Watch i podsumował w raporcie pt. "Tanie iPhony produkowane wysokim kosztem ponoszonym przez chińskich robotników" (17 niedotrzymanych obietnic Apple).

Wypowiedź jednego z pracowników:

Tylna część obudowy iPhone 5 pojawia się przede mną co 3 sekundy. Muszę ją podnieść, oznakować specjalnym markerem 4 miejsca i odłożyć na taśmę. Mam na to 3 sekundy i nie mogę popełnić błędu. Po wykonywaniu takiej pracy przez kilka godzin bardzo boli mnie szyja i mięśnie ramion. Nowy pracownik naprzeciwko mnie nie wytrzymał i położył się na chwilę. Za karę musiał stać w kącie przez 10 minut. Pracowaliśmy bez przerwy od północy, przez cały dzień, aż do 6-tej rano dnia następnego, ale oczekiwano od nas dalszej pracy, bo przecież linia produkcyjna nie może zostać zatrzymana. Umieram z głodu i jestem kompletnie wyczerpany. (Źródło: The Guardian)

Mimo powtarzanych i nowych obietnic sytuacja wcale się nie poprawia.

Firma dba o to, by takie sprawy nie wypływały do opinii publicznej, jednak czasami zdarzają się przecieki. Jak np. historia młodego pracownika, Zhang Tingzhen, któremu zagrożono anulowaniem świadczeń medycznych po tym, jak lekarze odmówili przetransportowania go ze szpitala do miejsca, w którym pracował. Pewnie symulował? Był porażony prądem i amputowano mu połowę mózgu.
Foxconn jest jednym z największych pracodawców na świecie. Zatrudnia ponad... milion ludzi! Choć nie jestem pewien, czy słowo "pracodawca" jest tutaj na miejscu. Niektórzy używają bardziej adekwatnego określenia - "obozy pracy". Pracownicy są traktowani jak maszyny, a zarządzanie odbywa się w twardym, wojskowym stylu. Strajki, bunty i zamieszki są krwawo tłumione. Krew tych ludzi jest niewidzialna na nieskazitelnej bieli sprzętów Apple, które lśnią na wystawach.

Możesz na własnym telefonie obejrzeć w jaki sposób Twój telefon został wyprodukowany. Właśnie po to powstała gra Phone Story. Nie wiedzieć czemu, została zablokowana w Apple Store.

Jestem w stanie zrozumieć, kiedy człowiek, który nie ma za co nakarmić dzieci, kradnie, czy nawet używa przemocy po to, żeby ratować siebie i swoją rodzinę. Nie pochwalam tego oczywiście, ale powiedzmy, że ma to jakiekolwiek racjonalne uzasadnienie. Jak wyjaśnić natomiast takie zachowanie firmy, której roczny dochód netto sięga 40 miliardów dolarów? Chciwość. Kupując ich sprzęt, karmisz ich żadzę pieniądza.

Throw away the bad apple!
Źródło: Flickr, Annette Bernhardt, CC BY-SA 2.0.

Zanieczyszcza środowisko

Jak łatwo się domyślić, jeśli firma nie dba o ludzi, tym bardziej nie dba o środowisko naturalne. Dostawcy Apple regularnie zanieczyszczają środowisko toksycznymi odpadami. Normy metali ciężkich w jeziorach do których trafiają iOdchody są przekroczone ponad 200 krotnie. Wokół żyją ludzie, którzy z tego tytułu chorują. Co na to Apple? Odmawia komentarza i odmawia udostępnienia pełnej listy swoich dostawców.

Sam sprzęt również nie jest zbyt przyjazny ekologicznie. Mimo, że z jakichś tajemniczych przyczyn Retina MacBook Pro dostał złotą gwiazdkę EPEAT, bardziej niezależny serwis trafnie podsumował, że ten laptop jest "the least repairable, least recyclable computer encountered in more than a decade of disassembling electronics". Zresztą Apple wycofało się z klasyfikacji EPEAT, a powróciło do niej (jednak tylko w zakresie komputerów, a nie tabletów czy telefonów), po tym, gdy ich produkty przestały być kupowane. Przykładowo miasto San Francisco ogłosiło wstrzymanie zakupów sprzętu Apple.

W zasadzie na powyższym mógłbym skończyć ten artykuł. Takie traktowanie ludzi i środowiska jest dla mnie wystarczającym powodem, by bojkotować firmę. Czy naprawdę te (powiedzmy) śliczne zabawki spod znaku Jabłka są warte takiej ceny?

Ale to nie wszystko. Szperając w sieci co rusz trafiałem na materiały, z których mogłaby powstać książka o grubości co najmniej "IBM i Holocaust", w której Edwin Black obnaża udział jednej z największych amerykańskich korporacji w masowej zagładzie Żydów. Poniżej sygnalizuję tylko niektóre iProblemy.

Nieustannie narusza prywatność użytkowników

Kupując iRzecz, stajemy się posiadaczami czarnej skrzynki. To nie PC-et, którego możemy sobie rozłożyć na części pierwsze, to nie Linux/Android, którego kod źródłowy możemy przeanalizować i jeśli wystarczy nam cierpliwości i wiedzy, w zasadzie możemy nie tylko dowiedzieć się co dokładnie "w trawie piszczy", ale wręcz możemy zmodyfikować działanie systemu podług naszych potrzeb.
Czarna skrzynka daje nam komfort jazdy eleganckim samochodem, pod warunkiem, że nie będziemy chcieli zajrzeć pod maskę. No ale po co przeciętnemu kierowcy możliwość zaglądania pod maskę? Po nic. Auto ma jeździć. I właśnie na fali takiej naiwnej odpowiedzi płynie marketing Apple. Tymczasem temat jest dużo głębszy. Korzystając z takiego samochodu, w zasdzie nie wiemy czym właściwie jeździmy. Nie wiemy, czy ktoś nie podsłuchuje rozmów w tym samochdzie. Nie wiemy, czy ktoś nie gromadzi dokładnych danych lokalizacji samochodu. A na podstawie naszego stylu jazdy i wcześniej wspomianych danych tworzy profil kierowcy. Zna jego płeć, wiek, zachowania, wie kiedy jest w pracy, kiedy w domu, kiedy imprezuje. Sporo osób odpowie - a niech sobie gromadzi takie dane, nie mam nic do ukrycia. Czy naprawdę chcemy tak tanio sprzedawać naszą prywatność? Na własne życzenie budujemy świat Wielkiego Brata, który Orwell antycypował wiele lat temu. Jeśli rzeczywiście nie przeszkadza Ci, że Apple wie, że właśnie siedzisz w WC przeglądając iNewsy, to pomyśl też o tym, że te dane są dostępne w sieci. Nie tylko dla Apple. Są sprzedawane innym firmom, na co wyraziłeś zgodę zatwierdzając regulamin, którego nawet nie zacząłeś czytać. Są dostępne dla hackerów, o wyciekach słychać co rusz. Jeszcze nie dawno obejście logowania do iChmury wymagało znajomości zaledwie adresu e-mail i daty urodzenia ofiary, czyli Ciebie. Na pewno chcesz, żeby cały świat obejrzał kiedyś Twoje iZdjęcia w najmniej oczekiwanym miejscu sieci? Albo przeczytał Twoje maile, czy wiadomości z komunikatorów?

Tak, wiem, że każdy smartfon niesie ze sobą podobne zagrożenia. Jednak Apple jest w tym jednym z nichlubnych liderów. Historie z dzisiaj - firma zamierza gromadzić dane finansowe swoich użytkowników. Oczywiście cel jak zwykle jest szczytny - Apple nie chce drażnić Cię reklamami Lexusa, bo będzie wiedziało, że Cię na niego nie stać. Zamiast tego zaproponuje Ci np. reklamę pieluch dla dzieci, bo Twoja córka niedawno kupowała suplementy diety dla kobiet w ciąży, choć zapomniała Ci powiedzieć, że będziesz miał wnuka.

Informacji o tym, jak iPhony gromadzą dane wszystkich sieci WiFi, które mijasz (nawet, jeśli masz WiFi wyłączone), jak można skorzystać z kamery telefonu / laptopa nie włączając czerwonej diody i tym samym oglądając/podsłuchując na żywo użytkownika bez jego wiedzy, jak dane rozmów i wiadomości są gromadzone przez NSA (National Security Agency) i tam przetwarzane, jak Siri gromadzi wszystkie pytania, komendy i komunikaty na serwerach Apple przez 2 lata, jak luka bezpieczeństwa umożliwiająca rządom (i kto wie komu jeszcze) inwigilowanie użytkowników nie została poprawiona przez 3 lata od zgłoszenia jej wykrycia itp. - można znaleźć w sieci mnóstwo, więc nawet nie będę wymieniał tutaj wielu przykładów.

Niszczy konkurencję nie przebierając w środkach

Wielu podziwia Steve'a Jobsa. To właśnie on powiedział wprost, że zamierza zniszczyć konkurencję w postaci Androida. Tak, użył właśnie tego słowa - zniszczyć. Chciał, aby Apple był jedyną firmą, która produkuje telefony z panelem dotykowym. Jak zamierzał zrealizować swoją groźbę? Patentując. Dziesiątki, setki, tysiące patentów. Nie chodzi o kto, kto pierwszy wpadł na dobry pomysł. Chodzi o to, kto pierwszy go opatentuje. Dlaczego patenty w oprogramowaniu są złym pomysłem? To temat na osobny artykuł. Krótko mówiąc - nie chciałbym żyć w świecie, w którym przykładowo ktoś opatentuje przepis na pyszną tartę owocową i od tej pory każdy, kto będzie chciał upiec ową tartę, będzie narażony na konsekwencje prawno-finansowe. Inny przykład - 54 lata temu Volvo wymyśliło samochodowe pasy bezpieczeństwa. Jak trafnie podsumował to autor wpisu przypominającego ten fakt na wykopie: "Pomyślcie, co by było, gdyby takie Apple wynalazło pasy. Szczęśliwie są takie firmy jak Volvo czy Tesla, którym zależy nie tylko na pieniądzach."

Amazon trochę za bardzo dominuje na rynku książek. Jak konkurować z takim potentatem? Można osłabić jego pozycję cenzurując wszystkie ebooki w sklepie iTunes, które zawierają słowo "amazon".

Apple niszczy nie tylko konkurencję. Działanie tej firmy przypomina jazdę ogromnym czołgiem, który toruje sobie drogę nie zważając na to, co trafi mu się pod kołami. Nasz rodak 13 lat temu zakupił domenę ap.pl, dla swojej firmy, Art Production. Apple uznało jednak, że domena przypomina bardzo jego nazwę, więc właściciel powinien ją im oddać. Pozew ma, a jakże, 600 stron.

Bardzo wspiera DRM

Kwestia Digital Rights Management (DRM) to kolejny temat-rzeka, który tutaj tylko zasygnalizuję. Ogólnie w DRM chodzi o to, aby sprzęt, oprogramowanie i dane mogły być używane tylko zgodnie z wolą wydawcy. W imię rzekomej ochrony praw autorskich, wprowadza się tylnymi drzwiami możliwość dowolnego ograniczenia swobody korzystania z produktów i usług cyfrowych. Upraszczając - kupujemy, dajmy na to, odkurzacz. Odkurzamy nim pokój, skończyliśmy, przechodzimy do przedpokoju i wtedy nagle odkurzacz się wyłącza. Próbujemy raz, drugi, trzeci, nic. Działa w pokoju, nie działa w przedpokoju. Zaglądamy do instrukcji, a tam drobnym maczkiem zapisana jest informacja, że jesteś szczęśliwym posiadaczem super inteligentnego iOdkurzacza, który jest przeznaczony do odkurzania pokoju. Aby posprzątać przedpokój, wystarczy, że nabędziesz drogą kupna upgrade za kilka dolarów (miesięcznie oczywiście). A najlepiej, jeśli kupisz do tego celu osobne urządzenie, specjalnie przeznaczone do odkurzania przedpokoju.
Apple, które swego czasu ogłosiło, że jest przeciwne DRM w muzyce, zaczęło stosować je wszędzie, gdzie tylko to jest możliwe. Choćby po to, żeby uniemożliwić użytkownikom korzystanie z jakiegokolwiek oprogramowania, które nie pochodzi z kolejnej maszynki produkującej pieniądze dla Apple, czyli Apple Store.

Cenzuruje co mu się (nie)podoba

Kupując iProdukt nie stajesz się jego właścicielem. Nie masz pełnej swobody dysponowania treścią, którą oglądasz czy przechowujesz w urządzeniu.

Przykłady. Jesteś fanem bitcoina? Niestety na iOS'ie z niego nie skorzystasz. Chciałbyś poczytać w miarę obiektywne aktualności ze świata? Niestety, Apple blokuje niewygodne treści. W końcu amerykańska firma nie może pozwolić na to, by świat dowiedział się, że amerykańskie drony zabijały cywili. Szukasz kliniki aborcyjnej? Nie znajdziesz. No dobrze, myślisz sobie, ale mogę przynajmniej wysłać do kumpla maila, w którym pożalę się na opresję i masakry przeprowadzane przez rządy Syrii, Grecji, Arabi Suadyjskiej czy Jemenu. Nie możesz. I nawet nie zostaniesz poinformowany o tym, że Twój mail nie dotrze do adresata. Chcesz pobrać apkę Wikileaks? Tylko pod androidem. Pieprzyć całą tę politykę. Poczytam sobie jakąś fajną powieść erotyczną. Nie poczytasz.

Tworzy zamkniętą platformę

Jeśli jesteś geekiem, lubisz czasami podrapać się po kernelu, zajrzeć do demonów, zaopiekować się osieroconymi procesami itd. Apple bardzo ogranicza Ci swobodę takich działań. Zapomnij o kodzie źródłowym. Zapomnij o otwartym BIOSie. Najlepiej nie wnikaj, co siedzi w środku Twojego sprzętu, bo możesz się zdziwić. Dobrze podsumował to twórca pierwszego komputera przechowującego programy przypadkowo spotkanemu użytkownikowi Macbooka:

Russel Kirsch
Zdjęcie: Joel Runyon, CC BY 3.0
“I’ve been against Macintosh company lately. They’re trying to get everyone to use iPads and when people use iPads they end up just using technology to consume things instead of making things. With a computer you can make things. You can code, you can make things and create things that have never before existed and do things that have never been done before.”
“That’s the problem with a lot of people”, he continued, “they don’t try to do stuff that’s never been done before, so they never do anything, but if they try to do it, they find out there’s lots of things they can do that have never been done before.

Celowo skraca żywotność produktów

Urządzenia i oprogramowanie Apple są projektowane do niezbyt długiego życia. Chodzi (jak zwykle) o to, żebyś pobawił się powiedzmy, 2 lata, a potem kupił nowy sprzęt. Można to rozwiązać zarówno na poziomie sprzętu (choćby akumulator, który padnie po jakimś czasie i nie można go wymienić, bo jest wklejony), jak i oprogramowania - np. zablokować użytkownikom możliwość upgrade'u systemu do najnowszej wersji.

Unika płacenia podatków

Możnaby pomyśleć, że choć tyle dobrego dla społeczeństwa, że firma o tak gigantycznych dochodach płaci podatki, które potem są wykorzystywane dla dobra obywateli. Nic z tego. Mamy dużo kasy, ale chcemy jeszcze więcej. Więc kolejne miliardy "zarabiamy" wykorzystując luki w systemie podatkowym.

Oczywiście można powiedzieć, że skoro prawo na to pozwala, to dlaczego nie? Są rzeczy, które nie są etyczne, mimo, że są zgodne z prawem. Firma, która sprzedaje produkty w danym kraju, korzysta z jego infrastruktury drogowej, jej pracownicy korzystają z opieki zdrowotnej, policji, edukacji i wielu innych rzeczy i instytucji finansowanych z podatków. Przykładowo sprzedaż produktów Apple w Nowej Zelandii sięgnęła ponad 4 miliardów dolarów w ostatnich 10-ciu latach. Jaką kwotę podatków zapłaciło za tą dekadę w tym kraju Apple, żeby odwdzięczyć się za dobra, z których korzysta? 0 (słownie: zero). Możemy przeczytać również, że Apple was the largest taxpayer in the United States, but "pays next to nothing in most parts of the world".

Indoktrynuje i manipuluje psychologicznie pracowników

Apple szkoli swoich pracowników na wiernych poddanych, którzy skutecznie będą wciskali ludziom zbyt drogie produkty. Jak podsumowało Gizmodo, ich "Podręcznik Geniusza" mógłby służyć nauczaniu robotów ludzkich zachowań, tymczasem zaś uczy "uszczęśliwiania" klientów. Przy czym szczęśliwy klient, to oczywiście klient, który kupuje iRzeczy.

Podręcznik zwraca się do pracownika per "geniusz" i próbuje przekonać go wiary w jego genialne możliwości. Jak podsumowała to jedna z osób komentujących - "I hired an Apple Genius to be an Apple systems engineer. It took a while to break his reality distortion field. I think they put something in the water at Apple."

Ponadto uczy też eufemizmów, typu - zamiast słowa "błąd", używamy słowa "sytuacja" lub "kwestia". Komputer nie ulega awarii, lecz "przestaje odpowiadać" itd.

Doi użytkowników na każdym kroku, starając się jednocześnie "redukować koszty" choćby nie płacąc dostawcom muzyki, czy oprogramowania.

Przykład: Apple Music ma być przez pierwsze miesiące dostępne za darmo, aby zgromadzić jak największą ilość użytkowników. No więc skoro oni nie będą w tym czasie pobierali opłat, to muzykom też nie zapłacą.

Idąc za tą logiką, jeśli ja będę bezpłatnie udostępniał na swojej stronie produkty Apple, wówczas oni również nie mają prawa chcieć ode mnie opłat z tego tytułu.

Jest drogi w eksploatacji

Użytkownicy iRzeczy często muszą płacić za oprogramowanie, które inni mają za darmo. Nie mam teraz czasu szukać szczegółów, ale wielokrotnie widziałem, jak moi koledzy musieli kupować soft, którego odpowiednik (czasami nawet lepszy jakościowo) był dostępny za free dla innych platform, nawet dla Windowsa. Przykładowo dotyczyło to klienta Subversion. Nie wiem, jak sytuacja wygląda obecnie i nie będę tego sprawdzał.

Ma słaby stosunek jakości/wydajności do ceny.

Kupując przykładowo Macbooka płacisz zwykle dużo więcej, niż za sprzęt o podobnych parametrach z innej firmy. Tego punktu również nie będę szczegółowo rozwijał, bo kwestia ceny produktów i usług Apple to jeden z najmniej istotnych iProblemów. Jeśli ktoś ma ochotę przepłacać, to jego sprawa.

Tworzy niekompatybilne z niczym iZłącza

Apple wynajduje koło na nowo. A raczej iKoło. Komputery i telefony Apple często nie pozwalają na połączenie zwykłym kablem (np. HDMI) stosowanym przez resztę świata, wymagają specjalnych iZłączy, żeby zarabiać jeszcze więcej na kablach, ładowarkach i ślepej wierze swoich klientów.

Tworzy iŚrubki i inne takie

Zwykłe śrubki są zbyt mało designerskie, więc Apple stosuje swoje, żeby byle kto nie mógł ich wykręcić. Kiedy użytkownik MacBooka chce dorzucić trochę RAM-u to nie zniży się do poziomu otwarcia obudowy i włożenia kostki, tylko kupi nowszego MacBooka i jest jeszcze bardziej Pro. Dlatego RAM został na wszelki wypadek wlutowany w płytę główną. Kiedy bateria się zużyje, trzeba również wymienić sprzęt, bo... ktoś ją przykleił do obudowy. Zapewne z podobnego powodu ekran LED został stopiony ze szklaną obudową, a zamiast zwykłego SATA używany jest PCI-E SSD, żeby zwykły śmiertelnik nie pomyślał przypadkiem o wymianie dysku. Więcej o tym można przeczytać choćby w Wikipedii.

Nie jest zbyt bezpieczny

Wbrew wrażeniom, które bardzo stara się kreować Apple, zarówno telefony, jak i komputery tej firmy są mocno dziurawymi produktami. Co rusz znajdowane są kolejne luki, a proces ich łatania nie należy do błyskawicznych. Nie szukając daleko - dziś trafiłem na taką, jeszcze ciepłą informację:

"Podejście Apple do bezpieczeństwa IT, jak i sama jakość kodu wchodzącego w skład systemów operacyjnych firmy z Cupertino pozostawiają nieco do życzenia. Ale czasem bywa jeszcze gorzej. Najnowszy exploit na Maka pokazuje, że zespół bezpieczeństwa Apple powinien jednak zająć się czymś prostszym, np. robieniem tapet. Uzyskanie uprawnień administracyjnych poprzez ten atak sprowadza się bowiem do wydania komendy mieszczącej się w jednej linijce."

Nie wiem jak obecnie kształtuje się sytuacja, ale jeszcze dwa lata temu iPhony były najbardziej dziurawymi smartfonami na świecie, bijąc na głowę o rząd wielkości (!) wszystkie inne platformy, typu Android, BlackBerry, a nawet (o zgrozo) Windows.


Uprzedzając pytania/uwagi:


Podsumowanie

Czytając różne artykuły, wpisy, raporty na temat Apple, trudno uniknąć wrażenia, że jest to korporacja, która największy nacisk kładzie na jedną, podstawową wartość. Pieniądz. Nieszczególnie obchodzi ją los pracowników, którzy wytwarzają jej produkty. Nie dba o środowisko naturalne, w którym są one wytwarzane. Wykorzystuje swoich sprzedawców manipulując nimi. I, co najbardziej zadziwiające, nie dba o prywatność, bezpieczeństwo i wolność tych, dzięki którym istnieje, swoich klientów.

Co robić? Jak żyć?

Cóż, odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Jak znaleźć urządzenia, które są wytwarzane etycznie, a do tego respektują prywatność i wolności swoich użytkowników? Na te pytania postaram się odpowiedzieć szerzej w innym artykule. Kilka wskazówek na początek: